Skończyła
rozmawiać z rodzicami i zapuściła silnik. Zdała! Od października
zaczyna studiować na prywatnej uczelni. Będzie mieszkać na morzem,
będzie uczyć się na nawigatora. Rozsadzało ją ze szczęścia.
Teraz tylko musi dotrwać do czerwca. Pojawi się w Gdańsku
szybciej. Złapie jakąś pracę. Złapała za telefon i cały dobry
humor trafił szlag. Bo jakiś czas temu nawet gdyby wyjechała do
Gdyni dzwoniłaby jeszcze do niego. Zacisnęła zęby. Powinna się z
tego wyleczyć. Powinna nauczyć się żyć bez Kamila w swoim życiu.
I wie, że to nastąpi. Właśnie dzisiaj. Przecież odrywa się od
Płocka. I w nowym mieście, miejscu nie pojawi się ktoś taki jak
Syprzak. Powinna skupić się na tych dobrych chwilach w towarzystwie
obrotowego. Tylko i wyłącznie. Powinna się odciąć od niego
całego – bo te wspomnienia i tak będą boleć. Sam to zakończył.
Czy chciał czy nie ale zakończył. Nie chodzi o to co powiedział.
Dlaczego ją uderzył? Bo jak sam powiedział, miał dosyć jej
szarogęszenia się? Nie, nie... To nie był ten sam Kamil którego
doskonale pamiętała. To był ktoś zupełnie inny, obcy. Zacisnęła
zęby. Jeszcze tylko sto kilometrów i zacznie od nowa żyć z dnia
na dzień. We wstecznym lusterku zerknęła na inne samochody.
Usłyszała pisk hamulców i ogromny huk. Zauważyła, że ciężarówka
przewróciła się i sunie za nią nabierając morderczej prędkości.
******************
Wpatrywał
się w Krzyśka zaskoczony. Nie mógł w to uwierzyć. Nie wierzył
mu. Nie pamiętał takiej sytuacji. Nie przypominał sobie, żeby
kłócili się tego wieczora. Zamknął oczy chcąc przypomnieć
sobie wszystko.
- Nie prawda – warknął nagle
- Stary a
jaki mam interes w tym, żeby cie okłamywać? - dredziarz
przekrzywił głowę – Nawet nie wiem co mnie tknęło żeby wyjść
zapalić teraz. Chyba to jej pełne politowania spojrzenie na ciebie
– dodał bardziej do siebie.
- Chcesz mi powiedzieć, że...
-
Tak. Urwał ci się film – mruknął kiwając głową. Opadł
ciężko na krzesło i ukrył twarz w dłoniach. Był idiotą. Jakim
pieprzonym prawem podniósł na nią rękę? Sam nie wiedział. Był
wściekły na siebie. Bo spierdolił sprawę na całej linii. Lilka
zupełnie nie zasługiwała na jego zainteresowanie. On nie
zasługiwał na to. Tak, to on miał niebywałe szczęście. Że ona
tak długo z nim wytrzymała. Kochał ją. Zrozumiał to właśnie
teraz. Że na chwilę obecną nie poznał żadnej dziewczyny, która
byłaby w stanie znieść go, tak jak Lilianna. Drzewiecka była
pełna zaciętości a jednocześnie kobieco subtelna. Uwielbiał w
niej wszystko.
- O żesz w pysk... - usłyszał nagle. Podniósł
wzrok i zerknął na towarzysza, który wyglądał niczym kartka
papieru. Wciągnął powietrze w płuca.
*********************
Byli w szoku widząc jak
przez korytarz biegł totalnie zdezorientowany Kamil. Mężczyzna
podniósł się. Syprzak nie powinien tu przychodzić. Zerknął na
swoją żonę, która bezgłośnie powtarzała coś wpatrując się
ścianę.
- Co z nią? - zaczął
- Nie powinieneś tu
przychodzić... - mruknął mężczyzna starając się zachować
pozory. Ale w środku trząsł się ze strachu. O własną córkę.
Miała przecież wrócić dzisiaj z Gdyni. Była na egzaminach
wstępnych na studia, które zdała śpiewająco. Nie mogli się
doczekać aż ją uściskają. Ich mała dziewczynka doszła już do
siebie. To indywidualne nauczanie było doskonałym pomysłem. A
teraz? Walczy o życie na sali operacyjnej. Ale i to podobno nie
uratuje jej życia. Jak to się stało? Nie wiedział. Nie słuchał
ani wiadomości, które o tym trąbiły ani policjantów. Chciał
tylko dowiedzieć się, że ona przeżyje. Że za kilka tygodni
wyjdzie stąd i pojedzie do nowej szkoły i nowego miasta.
-
Wiem, że ją skrzywdziłem – odparł – Ale niech pan zrozumie,
że nie mogę tego tak zostawić. Nie mogę jej zostawić – dodał
zaciskając palce. Mężczyzna westchnął i zacisnął pięści
podnosząc głowę.
- Kamil, wiesz doskonale, że tego już nie
cofniesz. Uderzyłeś moją córkę. Czego ty jeszcze od niej chcesz?
- rzucił ostro. Szatyn wciągnął powietrze w płuca.
- Żeby mi
wybaczyła – szepnął zdając sobie sprawę, że nic nie osiągnie.
Że nie będzie mu dane klęczeć przy jej łóżku i błagać.
-
Zrobiła to już dawno – usłyszeli. Zerknęli na kobietę. Otarła
łzy i zerknęła na Kamila. Ale nie patrzyła na niego, jakby go
obarczała winą za to co się stało. Cierpiała. Nie gorzej niż
on. Ale musiał to skrzętnie ukryć.
- Lilka dawno ci wybaczyła.
Kryła cie u twoich rodziców, w szkole. Żebyś tylko nie miał
przez to wszystko problemy. A teraz wyjdź stąd – oznajmiła
spokojnie. Jej czerwone oczy błagały go by opuścił. Cofnął się
o krok. To nie było możliwe. To nie mogło tak być. Kazali mu,
zostawić ją? Czemu? Nie wyobrażał sobie przecież życia bez
niej. Nie zrobi tego. W imię tego co czuł nie zostawi jej. Nawet
jeśli by jej miał nie zobaczyć, chciał żeby wiedziała że jest
obok. Może wtedy odpuści. Usiadł na kolejnym rzędzie plastikowych
krzesełek i zrozumiał w jakiej sytuacji się znalazł. Jak bardzo
schrzanił sobie życie. Jak bardzo je skomplikował. Dlaczego tylko
taki sowity kop w tyłek potrafi człowieka otrzeźwić by zrozumiał
co czuje? Zacisnął zęby.
*************************
Wpatrywał się w nich gdy
rozmawiali z lekarzem. I doktor i oni nie wyglądali na szczęśliwych
z przebiegu operacji. Nie chciał tego słyszeć. Ale czuł, że to
nie są dobre wiadomości. Bo jej mama co raz bardziej kuliła się z
bólu i przerażenia. Zacisnął zęby.
- Czyli te dwadzieścia
cztery godziny...
- Są decydujące – oznajmił lekarz – Za
kilka godzin postaramy się wybudzić ją ze śpiączki. Nie odniosła
rozległych obrażeń, ale bardzo skomplikowanych – wyjaśnił.
Odszedł od nich mijając go bez zainteresowania. A on? Nie wiedział
i nie chciał wiedzieć o czym rozmawiali. Nie chciał słyszeć tego
co oni. Lili mogła umrzeć. Nie czuł się temu winny. Ale czuł
przeokrutny wstyd. Bo uderzył kobietę. Jakąkolwiek. A zwłaszcza
ją. Ręka powinna mu uschnąć za to. Jakim prawem to zrobił? Nie
wiedział.
-----------------------------------
Zabijcie mnie.! Proszę bardzo
ale żeś nawymyślała...
OdpowiedzUsuńczyli to znaczy, że powoli kończysz bloga?
Jesteś Okropna, wiesz? Nie możesz jej zabić, nie zgadzam się. Koniec kropka.
OdpowiedzUsuńAle serio, ona nie może umrzeć. Muszą sobie z Kamilem wszystko wyjaśnić, a potem żyć długo i szczęśliwie, wychowując gromadkę dzieci z urodą po mamusi i talentem po tatusiu :D
Tak ma być. Rozumiemy się? xD
Mam nadzieję, że nie myślisz o uśmierceniu kogokolwiek w tym opowiadaniu, a zwłaszcza Lilki! Popieram flamex, i czekam na szczęśliwe zakończenie ich historii :3
OdpowiedzUsuń