czwartek, 13 lutego 2014

Part I

Tak, chciał wejść na salę niezauważony. Nie od niego zależało, że się spóźnił. Ale ze swoimi dwoma metrami wzrostu to nie było takie łatwe.
- Oo pojawiła się i nasza gwiazda – nauczycielka uniosła wzrok znad dziennika – Dzień dobry panie Syprzak – rzuciła ironicznie wlepiając w niego swoje zielone oczy. Zapowiedziała mu z miejsca, że nie obchodzi ją, jego kariera. Skoro ma zamiar skupić się na piłce ręcznej powinien sobie zorganizować indywidualny tok nauczania. I nie tolerowała żadnego spóźnienia. A zwłaszcza jego. Zatrzymał się w przejściu między ławkami i spojrzał na nią.
- Dź... Dzień dobry – rzucił zdawkowo czując się jak idiota. Kilka osób z klasy wkleiło w niego spojrzenie. A on? Miał ochotę zniknąć.
- Proszę już usiąść a nie tak stać nad nami jak w obozie – wskazała ręką na salę. Wypuścił cicho powietrze z płuc i zajął miejsce w swojej ławce. Odwrócił się i zerknął na puste krzesło obok. A Lilę gdzie wcięło? Obrócił się nerwowo dookoła. Ale nie dostrzegł jej w tłumie. Nie było jej. Ściągnął brwi. Fakt trochę ją zaniedbał ale musiało się coś stać skoro odpuściła sobie matematykę. Kochała przecież ten przedmiot i pomagała mu. Poczuł się zagubiony. Polegnie na matmie jak jej zabraknie. Poprawił włosy. Przeklęte korki i zabójcza prędkość jego mamy. Zacisnął zęby. 
*
Weszła do klasy w połowie zajęć. Nie spóźniła się, po prostu musiała stawić się u dyrektora. A teraz ta wredna jędza nawet nie zwróciła uwagi, że jej nie ma. Lepiej, gdy stanęła w drzwiach nie obrzuciła jej nawet łaskawym spojrzeniem. Dobra, zawaliła ten konkurs. Ale przecież to nie jej wina, że jej życie tak bardzo runęło. Zadrżała.
- Usiądź już – odsunęła się od tablicy gdy przerażona zerknęła, że jej odwieczny towarzysz ławki i życia wrócił. Ulga wypisała się na jego twarzy. Zadrżała i przeszła przez salę. Usiadła w pustej ławce w odległym kącie sali. Torbę położyła na ławce i sprawnie wyciągnęła zeszyt. Poczuła jak komórka w jej kieszeni zadrżała. Westchnęła poirytowana. Wiedziała kto to był. Od kilku dni owy pan nie daje jej spokoju. Chociaż wyraźnie powiedziała mu, że nic ich łączyć nie będzie. Absolutnie nic. Jednak oblał ją zimny pot. Ten numer znała doskonale na pamięć. Choć wywaliła go z pamięci telefonu. Nie podniesie głowy. Nie spojrzy na niego. Nie po tym co się stało. 
*
Uparcie wlepiał w nią wzrok. Co tu się stało? Nie było go raptem miesiąc. I takie zmiany? Lilka wyraźnie go ignorowała. A on za chiny nie miał pojęcia co się stało. A na wiadomość nawet nie zareagowała. Coś ścisnęło jego wnętrzności. Co się stało? Gdy zadzwonił dzwonek jej już nie było. Chciał to sobie z nią wyjaśnić ale zatrzymał go Maciek. Roześmiał się czując jak ten zawiesza się na jego plecach.
- Koniu, ten mecz był wypasiony – mruknął. Szatyn zaśmiał się i złapał za swój plecak. Oczywiście, że sobie z nią porozmawia. Że wyjaśni wszystko. Wyszedł na tłoczny korytarz. Już nikt nie reagował na niego z zaskoczeniem. Oczywiście wyjątkiem są pierwsze klasy. Odczuwał nawet, że te dziewczynki założyły jego mały fanklub. Przyjął to z ogromnym rozbawieniem. Mu zależało tylko na niej. Nie wiedział kiedy tak bardzo zaczął tracić głowę. Przyjaźnili się, to fakt. Ale ta przyjaźń weszła na wyższy level dawno temu. Często noce spędzali razem nakręcając swoje ciała i zmysły do innego wysiłku. Ale teraz złapał się na tym, że Liliana nagle zniknęła z jego życia. Chociaż spędzili je całe, razem. Ich mamy się przyjaźniły. I odkąd pamięta zawsze z ciocią Krysią pojawiała się drobna blondynka, która potrafiła swoim ciętym językiem zagiąć największego kozaka. Lilka była wygada, bezczelna i pyskowała jak mało kto. Chociaż do rodziców odnosiła się z szacunkiem. Ale była po prostu Lilką. Tą istotą, która zakochana była w motorach i planowała karierę filologa angielskiego lub będzie nauczać matematyki takie tłuki jak on. Zaśmiał się cicho. Wiele straciła nerwów przez niego gdy wykładała mu banał z matematyki.
*

Zadrżała zamykając drzwi od domu. Nie wysiedzi w szkole. Jego widok sprawiał jej ból. Zalała się łzami ponownie. Korzystając z nieobecności rodziców na szybkości znalazła się we własnym pokoju. Zatrzasnęła drzwi i zajęła miejsce na parapecie. Bała się go? Nie, nienawidziła. Że ktoś taki jak on, mógł zrobić coś takiego. Nie poznawała go. Alkohol nie jest żadnym wytłumaczeniem. Dotknęła swojego polika drżąc z bólu. Mogła mu oddać ale nie potrafiła. Zresztą była zbyt przerażona tym co się działo, że po prostu uciekła. Pamięta to palące upokorzenie. Tak się nie robi. Nie była nigdy jego własnością. Otarła łzy. Do tej pory to boli. A do tego jego milczenie. Nie miało to znaczenia, że następnego dnia leciał na jakiś turniej. Zresztą czy to być coś zmieniło? Sama nie wiedziała. Ale dlaczego do jasnej cholery on ją uderzył?! I to zabolało. Ufała mu, przyjaźnili się, sypiali ze sobą. Ale nigdy przecież... Otarła łzy. Nie da po sobie poznać. Postanowiła przecież wymazać Kamila Syprzaka ze swojego życia, głowy. Rozległ się dzwonek do drzwi. Zaskoczona przycisnęła się bardziej do drzwi. Kątem oka dostrzegła jak do samochodu schodzi pani Agata. A co jego mama tu chciała? O tej porze? Przecież wszyscy są w pracy. A ona powinna być w szkole. 
*
Nie drgnęła gdy rozległo się pukanie. Drzwi zaskrzypiały cicho.
- Liluś – usłyszała swoją mamę
- Co? - burknęła
- Zejdziesz do nas? Jemy – wyjaśniła. Dziewczyna usiadła. Kobieta zerknęła na nią czując jak na Kamila rośnie w niej wściekłość. Wiedziała doskonale o wszystkim. Zresztą tego siniaka nie dało się zakryć. Więc powiedziała im prawdę. Jej mąż miał ochotę pojechać do niego i wyjaśnić. Ale Lilka ubłagała ich by nic nie robili, zapierając się, że nie zbliży się do niego. I udawało się jej to ale teraz Kamil na stałe wrócił do szkoły. Lilka poczuła jak kobieta obejmuje ją ramieniem i schodzą na dół. To nadal będzie wracać. Jeśli tylko Lila wróci do szkoły. I wie o tym doskonale. Ale na jakąkolwiek prośbę by w domu skończyła szkołę odpowiadała kategorycznie, że nie może. 
*
Zatrzymał się przed jej domem. Ale co miał jej powiedzieć? Podniósł głowę i zerknął na jej okna. Uśmiechnął się pod nosem. Pamiętał doskonale jak wiele razy wyskakiwała z tego okna do niego. Żeby wspólnie mogli podbić miasto. Wciągnął głęboki haust powietrza i zrobił krok do przodu. Musi to wyjaśnić. Nie było go raptem miesiąc a Lilka po powrocie zaczęła traktować go jak powietrze. Coś musiało się stać. Wcisnął dzwonek i cierpliwie czekał. Zaczął się bać. Najzwyczajniej w świecie bać. Bo sam nie wiedział o co chodzi.
- Co ty tu robisz? - pierwszy raz w życiu widział w oczach jej ojca rosnącą złość.
- Jest Lili? - rzucił czując jak macki niepokoju co raz bardziej się wdzierają w jego ciało.
- Nie powinno cie tu być – mężczyzna zamknął drzwi przed jego nosem z głośnym hukiem. Że co? Nie rozumiał z tego absolutnie nic. 

wtorek, 11 lutego 2014

Bohaterowie




Lilianna

każdym oddechem woła o Ciebie
i tylko Ty nie widzisz jak ...




Kamil

Miałeś być przy niej
pilnować czy nie gubi sie...









Dzień dobry! Jestem i tu